środa, 19 maja 2010

Człowiek w cieniu, Rylski, Eustachy

2004-05-31, ostatnia aktualizacja 2004-06-11 17:40:13.0


Powiedzieć, że Rylski jako stylista bije na głowę Pilcha, Stasiuka czy Tulli, byłoby przesadą. Ale powiedzieć, że pisze świetnie, to za mało

Jeśli bohater najnowszej książki Eustachego Rylskiego jest "człowiekiem w cieniu", to pisarzem w cieniu jest z pewnością sam autor. Debiutował (a był to późny debiut po czterdziestce) równo dwadzieścia lat temu znakomitym dyptykiem powieściowym "Stankiewicz. Powrót" jako "człowiek znikąd" i "pisarz niedzielny". Zabłysnął, wydał jeszcze tom opowiadań "Tylko chłód" i zniknął.

W latach 90. w cieniu literackich dyskusji i mód tworzył głównie skromne rzeczy dla Teatru Telewizji ("Zapach orchidei", "Netta" czy stanowiący zalążek "Człowieka w cieniu" "Wilk kazański"), układające się jednak w nieskromny, zaskakująco wielobarwny portret współczesności. Pisał o historii, polityce, mediach, filmie, mafii, artystach, ale jego postaci wychodziły zawsze poza doraźny konkret i stawały się kolejnymi wcieleniami "bohatera naszych czasów". Taki bohater jest też w powieści najnowszej, jest też taka Polska - trochę podpatrzona przez okno, trochę w ekranie telewizora, zmyślnie jednak literacko przefiltrowana na potrzeby rasowego prozaika.

Melancholik i cham

"Nieprawdopodobnie znudzony" pracą i życiem notariusz Aleksander Rański - w połowie Polak, w połowie Rosjanin - żyje w Polsce po zmianie ustroju, w kraju "ośmielającym, wręcz sakralizującym" hołotę, obnoszącym się idiotycznie ze swoją "dziecięcą chorobą nowego porządku". Zniesmaczony szybko zgadza się na pracę u Pasławskiego, cwanego i chamowatego biznesmena. Przypadkowo poznaje tajemniczych Rosjan, wchodzi w mafijne kręgi, ale nie daje się ulepić jak człowiek bez właściwości, bo kilka zasadniczych właściwości ma.

Przede wszystkim Rańskiego toczy choroba melancholii. Specyficznie wyłączony z życia, przekonany przed trzydziestką, że "jeszcze na wszystko jest czas", a "po trzydziestce, że już na wszystko za późno", przyzna się bardziej sobie niż matce: "Czuję się w życiu trochę niezręcznie". Swoje życie "w otchłani niemocy i smutku" zmieni więc w niekończący się bieg za przyjemnością (papieros, jedzenie, ładna dziewczyna) bezlitośnie przelotną jak seksualne spełnienie u podsuwanych przez pracodawcę prostytutek.

Rosyjska dusza

Rański funkcjonuje w świecie Pasławskiego i jego ludzi, ale trochę z boku, trochę z góry. Dość bezwiednie zaczyna więc zmieniać życie swego chlebodawcy w wyimaginowany sensacyjno-mafijny thriller, bawić się w kolejne piętra mistyfikacji, podsycać strach, zacieśniać na szyi Pasławskiego pętlę urojonego spisku i wpuszczać szefa "w tunel paranoi". Efektem jest morderstwo, więzienie, ale tandetna gra nie chce się skończyć, nawet jeśli sam Rański jest nią już zniesmaczony.

Zniesmaczony jest zapewne ktoś jeszcze - powieściowy kreator, który cyzeluje słowa, komponuje frazy i zdania z precyzją i zręcznością budzącą podziw. Bawi się tasowaniem fabularnych puzzli, zamaszyście pomyślanych, ale też - przy całym bogactwie wątków i epizodów - dość jałowych. Mafie, "kazańskie wilki", mężczyźni z rysem stepowości - wszystko to trąci tandetą.

Sensacyjny ekwipunek fascynuje i odrzuca jednocześnie "jak rosyjski romans - mimo całej jego nieprawdy, tandety, mimo całej lepkości materii nie potrafimy się oprzeć jego uwodzicielskiej sile". Rosyjski klucz otwiera zresztą w "Człowieku w cieniu" wiele. W powieści przegląda się przecież i Dostojewski, i Czechow, i Lermontow z "Bohaterem naszych czasów" czy Gonczarow z "Obłomowem", bo przegląda się w niej przede wszystkim rosyjska dusza - szalona, tajemnicza, dzika i melancholijna zarazem.

Homoerotyczna mistyfikacja

Jednak kluczem otwierającym inne, nie mniej ważne miejsca może być też zakamuflowany kod homoseksualny. Nieprzypadkowo przecież dominują w książce opisy męskiej fizyczności. Nieprzypadkowo Rański przyznaje się do cechującej go od dziecka dziwnej "czułości", a narrator snuje przypuszczenie, że w czasie studiów bohater był pupilkiem sędziego Żabki z uwagi na "swój seksapil".

Homoerotyczny kod nadaje przede wszystkim nowe znaczenie manipulacjom i mistyfikacjom Rańskiego. Jego fantazmaty (swoiste "niezdarzenia") i melancholijne poczucie wyobcowania to przecież nic innego jak próba przełamania "przeklętego, neurotycznego syndromu", pokonania słabości i wejścia w "mocny męski" czas ("Gites powiedział, żeś miękki, ale że stwardniejesz"). Próba - jak łatwo przewidzieć - nieudana, bo przecież książka Rylskiego mówi o pożądaniu nie tylko niewypowiedzianym, ale i niemożliwym do spełnienia.

Eustachy Rylski "Człowiek w cieniu", Świat Książki, Warszawa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz