Człowiek w cieniu, Rylski, Eustachy
Powiedzieć, że Rylski jako stylista bije na głowę Pilcha, Stasiuka czy Tulli, byłoby przesadą. Ale powiedzieć, że pisze świetnie, to za mało
Jeśli bohater najnowszej książki Eustachego Rylskiego jest "człowiekiem w cieniu", to pisarzem w cieniu jest z pewnością sam autor. Debiutował (a był to późny debiut po czterdziestce) równo dwadzieścia lat temu znakomitym dyptykiem powieściowym "Stankiewicz. Powrót" jako "człowiek znikąd" i "pisarz niedzielny". Zabłysnął, wydał jeszcze tom opowiadań "Tylko chłód" i zniknął.
W latach 90. w cieniu literackich dyskusji i mód tworzył głównie skromne rzeczy dla Teatru Telewizji ("Zapach orchidei", "Netta" czy stanowiący zalążek "Człowieka w cieniu" "Wilk kazański"), układające się jednak w nieskromny, zaskakująco wielobarwny portret współczesności. Pisał o historii, polityce, mediach, filmie, mafii, artystach, ale jego postaci wychodziły zawsze poza doraźny konkret i stawały się kolejnymi wcieleniami "bohatera naszych czasów". Taki bohater jest też w powieści najnowszej, jest też taka Polska - trochę podpatrzona przez okno, trochę w ekranie telewizora, zmyślnie jednak literacko przefiltrowana na potrzeby rasowego prozaika.
Melancholik i cham
"Nieprawdopodobnie znudzony" pracą i życiem notariusz Aleksander Rański - w połowie Polak, w połowie Rosjanin - żyje w Polsce po zmianie ustroju, w kraju "ośmielającym, wręcz sakralizującym" hołotę, obnoszącym się idiotycznie ze swoją "dziecięcą chorobą nowego porządku". Zniesmaczony szybko zgadza się na pracę u Pasławskiego, cwanego i chamowatego biznesmena. Przypadkowo poznaje tajemniczych Rosjan, wchodzi w mafijne kręgi, ale nie daje się ulepić jak człowiek bez właściwości, bo kilka zasadniczych właściwości ma.
Przede wszystkim Rańskiego toczy choroba melancholii. Specyficznie wyłączony z życia, przekonany przed trzydziestką, że "jeszcze na wszystko jest czas", a "po trzydziestce, że już na wszystko za późno", przyzna się bardziej sobie niż matce: "Czuję się w życiu trochę niezręcznie". Swoje życie "w otchłani niemocy i smutku" zmieni więc w niekończący się bieg za przyjemnością (papieros, jedzenie, ładna dziewczyna) bezlitośnie przelotną jak seksualne spełnienie u podsuwanych przez pracodawcę prostytutek.
Rosyjska dusza
Rański funkcjonuje w świecie Pasławskiego i jego ludzi, ale trochę z boku, trochę z góry. Dość bezwiednie zaczyna więc zmieniać życie swego chlebodawcy w wyimaginowany sensacyjno-mafijny thriller, bawić się w kolejne piętra mistyfikacji, podsycać strach, zacieśniać na szyi Pasławskiego pętlę urojonego spisku i wpuszczać szefa "w tunel paranoi". Efektem jest morderstwo, więzienie, ale tandetna gra nie chce się skończyć, nawet jeśli sam Rański jest nią już zniesmaczony.
Zniesmaczony jest zapewne ktoś jeszcze - powieściowy kreator, który cyzeluje słowa, komponuje frazy i zdania z precyzją i zręcznością budzącą podziw. Bawi się tasowaniem fabularnych puzzli, zamaszyście pomyślanych, ale też - przy całym bogactwie wątków i epizodów - dość jałowych. Mafie, "kazańskie wilki", mężczyźni z rysem stepowości - wszystko to trąci tandetą.
Sensacyjny ekwipunek fascynuje i odrzuca jednocześnie "jak rosyjski romans - mimo całej jego nieprawdy, tandety, mimo całej lepkości materii nie potrafimy się oprzeć jego uwodzicielskiej sile". Rosyjski klucz otwiera zresztą w "Człowieku w cieniu" wiele. W powieści przegląda się przecież i Dostojewski, i Czechow, i Lermontow z "Bohaterem naszych czasów" czy Gonczarow z "Obłomowem", bo przegląda się w niej przede wszystkim rosyjska dusza - szalona, tajemnicza, dzika i melancholijna zarazem.
Homoerotyczna mistyfikacja
Jednak kluczem otwierającym inne, nie mniej ważne miejsca może być też zakamuflowany kod homoseksualny. Nieprzypadkowo przecież dominują w książce opisy męskiej fizyczności. Nieprzypadkowo Rański przyznaje się do cechującej go od dziecka dziwnej "czułości", a narrator snuje przypuszczenie, że w czasie studiów bohater był pupilkiem sędziego Żabki z uwagi na "swój seksapil".
Homoerotyczny kod nadaje przede wszystkim nowe znaczenie manipulacjom i mistyfikacjom Rańskiego. Jego fantazmaty (swoiste "niezdarzenia") i melancholijne poczucie wyobcowania to przecież nic innego jak próba przełamania "przeklętego, neurotycznego syndromu", pokonania słabości i wejścia w "mocny męski" czas ("Gites powiedział, żeś miękki, ale że stwardniejesz"). Próba - jak łatwo przewidzieć - nieudana, bo przecież książka Rylskiego mówi o pożądaniu nie tylko niewypowiedzianym, ale i niemożliwym do spełnienia.
Eustachy Rylski "Człowiek w cieniu", Świat Książki, Warszawa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz