(...)
Pisarz, hic et nunc, stał się anachronizmem, nie zdoławszy nawet uczciwie się zrealizować. Nie czytany, niepotrzebny społeczeństwu i śiwatu, ciężar dla wydawców i instytucji kulturalnych, usiłuje nadać swej egzystencji sens, znaleźć dla niej usprawiedliwienie, choć wyczuwa i wie, że jest tym, czym jest: pasożytem i szaleńcem, za jakiego się zresztą uważa. Tylko wariat może pisać książki ze świadomością, że nikt ich ie przeczyta: "Wołamy na pustyni" (Sartre). Gdyby reagował na wydarzenia społeczne zgodnie z takim przekonaniem, musiałby być obojętny na decyzje instancji politycznych. Tak by powinien powstępować. Jaką instancję może obchodzić opinia i postawa pasożyta społecznego i szaleńca, jego "zaangażowanie na szerokim planie politycznym"?
Pisarz jednak, wbrew przekonaniu, że jego głosu nikt nie słyszy i nie słucha, nie pozostaje obojętny na żaden aspekt życia. Będzie mówił, pisał, podpisywał petycje, plakaty w prowincjonalnych karczmach jak szalony, w każdej chwili mimo wszystko świadom, że jego głos znaczy mniej, ale i więcej od innych głosów.Pisarz wie, albo przynajmniej wyczuwa, że to, co czyni, nie jest tak bezsensowne, jak się wydaje innym. Literatura w swojej podwójnej funkcji pisania i czytania to, jak mówi Jean Ricardou, jedno z rzadkich zjawisk, dzięki któremu człowiek się wyróżnia.
(...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz