środa, 19 maja 2010
niedziela, 9 maja 2010
Paul Bley
czwartek, 22 kwietnia 2010
Danilo Kiš, Wołamy na pustyni, 1981
środa, 21 kwietnia 2010
Thought for the Day, 21 April 2010Rabbi Lionel Blue Jewish jokes about gay people have become so much kinder in my lifetime. Two women meet: "How's your son?" said the first. "Fine," replied the other; "he's a specialist with rooms in Harley Street. And how's your son?" "He's a homosexual," said the second. "So where's his office?" replied the first. I appreciate the new openness because I've been a gay religious bureaucrat for forty years and it hasn't been easy. My partner and I have lived together faithfully for over twenty five years and it mostly don't seem a decade too much. This morning I just want to add some overlooked aspects of our lives. For example. There's been much discussion about straight children adopted by gay parents. There may be different views on this, but at least such things are talked about in the open now. My situation wasn't exactly comparable, being the gay youngster of straight parents, but it was in an overwhelmingly straight society when aspects of homosexuality were still illegal. I still remember the burden of furtiveness, the fear of blackmail that destroyed steady relationships. Many young people had breakdowns. Some tried suicide. I tried myself. One cleric threw me out. Another told me to go abroad. But young people now, thank God, get a better reception - though in some countries life imprisonment and execution might be returning, as in grim Hitler-Stalin days. So why bother about religion? Because though religion has a lot to learn about sex and gender, it taught me a lot about spiritual love and that sex isn't the purpose of our life on earth. Also, gay people have their own spiritual needs. I needed a lot of God to transform friends into a family and a house into a home and spirituality and laughter helped. Other problems come with age. Which care homes would accept our derby-and-derby situation? Is there room for us at the inn? Would civil partnership be easier for the survivor? We don't want to be excluded from each other's funerals, as often happened. The first step forward is simple but needs god given courage. The sharing of each other's life experience and truth, whether gay or straight, in the presence of God without dismissive putdowns or passing the buck. Humour would help a lot. Two ancients sit in their car, holding hands and gazing sleepily at the sea. "We ought to get civilly partnered, you know," said one slowly, "But who would want us now?" moaned the other despairingly. God would! He enjoys his oddballs and their healing laughter. |
| copyright 2010 BBC |
niedziela, 16 lipca 2006
Wiliam Szekspir, Dzieła dramatyczne, PIW, W-wa 1973 tom 1 Wstęp – napisała Róża Jabłkowska iv Tragedie p 89-93
Król Lir
Podobnie jak "Otello" jest to "rodzinna tragedia", tym razem już nie tak kameralna. Zasięgiem swym obejmuje losy jednostki i państwa, dociera do różnych dziedzin życia, szerszy zasięg ma również sens i symbolika sztuki. W popularności tragedii Szekspirowskich sztuka ta rywalizuje o pierwsze miejsce z "Hamletem". Egzemplifikuje zagadnienia przewartościowania opierając się na najbardziej bliskich człowiekowi uczuciach miłości rodzicielskiej i dziecka do rodziców. Zakłócenie tych stosunków wiedzie do ogólnego zamętu i konfliktów w życiu jednostki, państwa, a nawet w przyrodzie. Król Lir, jak w tragedii klasycznej, pada ofiarą hybris, pełnej pychy wiary w nieomylność swych sądów, podczas gdy życie z ironicznym gestem odsłania bezpodstawność, bezkrytyczność i krótkowzroczność jego poglądów.
Wybitne walory poetyckie, znacznie wyższe niż w filozoficznym "Hamlecie", znakomicie podnoszą wartość tragedii. Nagromadzenie wątków i akcji drugoplanowych, równie obfite jak w "Hamlecie", rozszerza symbolikę sztuki, stwarzając podstawę do różnorakich interpretacji textu i podtextu tragedii. Najczęściej mówi się o tym, że jest ona wyrazem skrajnie pesymistycznych poglądów poety. Teza ta nie da się utrzymać. Na pesymizm sztuki (ale nie poety) wpływa wybór tematu: okrucieństwo dzieci wobec rodziców, a tego niczym nie można usprawiedliwić. Najgłębszym studium charakterologicznym, bogatszym nawet od Hamleta, jest postać głównego bohatera. W pierwszych scenach, w okresie pomyślności, Lir chełpi się swą znajomością natury ludzkiej, wierzy w dobroć, w miłość córek do siebie. I oto postanawia kusić los, żąda od dzieci wyznania miłości, a najszczersze z nich zapewne, nie wyrzeczone przez Kordelię wywołuje w nim nieobliczalny atak złości. Nieprzemyślaną decyzją gotuje sobie i Kordelii smutny los wzbudzając zarazem pogardę starszych córek. Gdy walą się w gruzy fundamentalne prawdy, król dostaje pomieszania zmysłów. Tragizm tej chwili, kiedy utratą władz umysłowych płaci za moment lekkomyślności, potęguje sceneria burzy i bezludzia oraz spotkania z Edgarem, udającym obłąkanego nędzarza. W izolowanym świecie obłędu przeżywa nieustannie moment błędnej decyzji i to jest największą karą, jaką bogowie mogą zesłać na dufnych ludzi. W sztuce tej, wyraźniej niż w innych tragediach, stosunki ludzkie układają się na chybotliwej płaszczyźnie zdrady, oszustwa i niewierności. Dobro jest nieodporne; łatwo staje się łupem agresywnego zła. Tego rodzaju skontrastowanie aktywnego zła i biernego dobra należy w gruncie rzeczy do dziedziny melodramatu.
W swej historii Raphael Holished nie podaje żadnych szczegółów, dotyczących króla Lira i jego córek, ale brak tych wiadomości uzupełnia sztuka Szekspira. "Króla Lira" można nazwać tragedią nienawiści, ona jest głównym motorem czynów, które rozpętały pandemonium, trwające według akcji sztuki dziesięć dni. Kończy się ono krwawo dla wszystkich uczestników, a najokrutniej dla niewinnej Kordelii, jej zabójstwo jest finalnym aktem tępej zbrodniczości. Słusznie również sztukę tę nazywają kompozycją zbudowaną z dźwięków ("a sound play"). Nie wizualność więc, bo kolorystyczne efekty są jednostajnie szaroczarne, ale efekty akustyczne bogatą fakturą motywów i wariantów przypominają symfonię. Na dźwięku budowano w teatrze elżbietańskim większe efekty artystyczne niż dzisiaj i o tym powinien pamiętać każdy reżyser sztuk Szekspira. Poezja wtedy musiała "śpiewać", heroiczna tyrada brzmieć donośnie, sztukę można było nie tylko oglądać, ale przede wszystkim "słyszeć". Wywrócony na opak świat sztuki wymagał szczególnej wokalnej oprawy. Dźwiękowa szata dialogu maluje plastycznie burzę szalejącą w umyśle króla i w przyrodzie, ukazuje hipokryzję i okrucieństwo Regany i Goneryli. A zarazem język jest jedyną warstwą utworu, w której istnieje porządek i normalność. I formalnie także sztuka utrzymuje rozszalały żywioł ludzkich namiętności, nienawiści i pogardy w mocno zamkniętych granicach. "Otello", "Król Lir", "Makbet" i "Cymbelin", jedyne spośród sztuk Folio1 są podzielone na akty i sceny. Trzecim "normalnym" wiążącym elementem są równie liczne jak w "Hamlecie" przysłowia, maksymy i kalambury. A czwartym czynnikiem ładu i spokoju, są Kordelia I Błazen.
Jak każdy elżbietański dżentelmen Hamlet paraduje na scenie w kapeluszu, pojawieniu się króla Lira towarzyszy co innego, mianowicie akompaniament podniesionych słów i gwałtownych gestów, które "słyszymy" naszym zmysłem słuchu a "widzimy" oczyma naszej wyobraźni. Wszędzie obecna na scenie ironia spełnia funkcję amplifikatora podwyższającego stężenie krzyku i hałasu.
O istocie porządku i funkcji wyznaczonej mu w życiu jednostki i społecznym dowiadujemy się od dyplomaty elżbietańskiego Tomasza Smitha. Słowa jego cytuje E. W. Talbert w książce "The Problem of Order" (Londyn 1962):
Natura bowiem człowieka nigdy nie pozostaje nieruchoma w jednym rodzaju stanu, ale rośnie od mniejszego do większego i ponownie rozkłada się i kurczy od mniejszego do większego, aż dochodzi do losem wyznaczonego końca i zniszczenia, a towarzyszą tym stanom zakręty i zamęty albo choroby, albo znowu powroty do zdrowia, rzadko natomiast [natura], utrzymuje się w zdrowiu doskonałym, ani w samym ciele człowieka, ani w ciele politycznym, które składa się z takich samych stanów.
W recenzji z przedstawienia sztuki, którą w inscenizacji Petera Brooka pokazał w Warszawie w r. 1964 na gościnnych występach Królewski Teatr Szekspirowski ze Stratfordu, pisze Witold Chwalewik o optymistycznym jej zakończeniu:
Szekspir po morderczym tumulcie kryzysu i wytępieniu się wzajemnym wszystkich przewidujących i bezlitosnych polityków ukazuje reorganizację państwa pod przewodem księcia Albanii, szkockiego władcy-filozofa. Podczas przedstawień dworskich w roku 1606 król Jakub I, Szkot na tronie angielskim, musiał w tym widzieć przyjemny dla siebie komplement. Na przyszłego władcę Brytanii Albany desygnuje Edgara: tak oto syn Gloucestera, tułacz, żebrak, filozof, zapoczątkować ma dynastię nową.
("Z literatury angielskiej", "Królewski Teatr Szekspirowski w Warszawie (1964). «Król Lir» i «Komedia omyłek»", s. 194).
Mówiąc o różnicach między wątkiem tragedii jej źródłami, pisze Władysław Tarnawski:
Z naiwnych zmyśleń Geoffreya (of Monmouth) i jego następców, nie wyłączając bezimiennego dramaturga, mamy u Szekspira jedynie ogólne zarysy treści – i to z poważnymi zmianami. Nie strojenie ojczystej przeszłości w tęczowe barwy zmyśleń stanowiło jego zamiar. Najwidoczniej temat wydał mu się jakby stworzonym do tego aby osnuć na nim przejmujący grozą utwór, będący wielkim obrazem świata w rozkładzie, obrazem stargania wszelkich więzów rodzinnych, społecznych i państwowych, obrazem bezprzykładnych cierpień, przerastających ludzką wytrzymałość, a spadających na winnych i niewinnych.
Równie wielką jak postać tytułowa jest postać Błazna, mądrego komentatora wydarzeń. Najlepsza to postać błazna w całej twórczości Szekspira. Partie z Błaznem opuszczano w XVII i XVIII wieku; jak wiemy, w obu epokach panowała wśród reżyserów i aktorów tendencja do "poprawiania" Szekspira, na przykład sztuki tak tragiczne jak "Romeo i Julia" czy "Król Lir" miały z reguły szczęśliwe zakończenie.
Sugestywny, pełen mocy język, obrazowanie pozbawione retorycznych ozdób charakterystycznych dla sztuk wcześniejszych, oszczędność środków ekspresji i wypełnienie wieloraką treścią każdego niemal zdania wznosi tę tragedię, obok "Hamleta", na wyżyny najdoskonalszych wzorów tragedii nowożytnej. "Król Lir" jest także wspaniałym świadectwem wyobraźni poety, niezrównanie plastycznej, zdolnej wyczarować swoistą topografię i atmosferę harmonizującą z postaciami i wątkiem fabularnym, podobnie jak w "Śnie nocy letniej" czy "Burzy".
Niektórzy krytycy zbyt dosłownie interpretują text sztuki. Na przykład wypowiedź Gloucestera, w której ten porównuje los much w rękach swawolnych chłopów do sytuacji ludzi w rękach bogów, według zdania szekspirologów jest dowodem krańcowego pesymizmu poety. W texcie "Króla Lira" znajdujemy jednakże ostrzeżenie, aby nieszczęść, które na nas spadają, wywołanych naszą głupotą czy złością, nie przypisywać mocom przyrody, rzekomo wyznaczającym w gwiazdach bieg naszego życia.
Tak śmieszny zwyczaj tego świata, że kiedy chorujemy na niepomyślność (częstokroć skutkiem własnych nadużyć), obwiniamy o to słońce, księżyc i gwiazdy, jak gdybyśmy byli hultajami z musu; głupcami z zrządzenia niebios; łotrami, złodziejami i oszustami z nadprzyrodzonego impulsu; pijakami, łgarzami i cudzołożnikami z koniecznej zależności od planetarnego wpływu; słowem, złymi na wszelkie kopyto z poduszczenia bogów [Król Lir I, 2]